niedziela, 26 kwietnia 2015

"Kto czyta książki, żyje podwójnie"

       Książki, książki, książki… Cóż można napisać o książkach? W moim mniemaniu, nic innego, jak szereg pochlebnych superlatyw… Pochlebnych superlatyw, cóż… Wyczuwam dość poważny błąd stylistyczny, a czemuż to? Dlatego, że superlatywy same w sobie są pochlebne, logiczne, prawda? Ale nie cofnę owego błędu, gdyż o tworach przewodnich nie jestem w stanie pisać inaczej, aniżeli pozytywnie, posuwając się aż do błędów językowych. Książki są dla mnie ostoją w trudnych chwilach. Nauczyły mnie wielu wartości, które diametralnie zmieniły moje poglądy na otaczającą nas poszarzałą rzeczywistość. Dlaczego poszarzałą? To temat na osobny wpis. Wracając… Dzięki plikom wątłych kartek nauczyłam się marzyć… Dosłownie. Oddziałują one ma mnie w nienazwany dotąd sposób. Przynajmniej ja nie znalazłam odpowiedniego określenia. Mogłabym pisać o nich w dzień i noc. Bezustannie. Kocham je bezwarunkowo i będę trwać w owej miłości do końca moich dni. Ciekawe jest to, że nikt szczególnie nie zaszczepił we mnie „narkotyku”, jakim jest niewidoczna, niewyczuwalna i bezwonna substancja, która, mimo swojej bezpłciowości, wytwarza tak silne pole oddziaływania, iż nic nie jest w stanie jej zahamować. Emanuje niebywale silnie i również niewyczuwalnie. Dociera do duszy, roztacza istne piekło we wnętrzu. Obejmuje w posiadanie wszystkie organelle ludzkie, nie zna litości. Nie wyznaje wyzwolenia, aczkolwiek wybiórczość owszem. Działa wybiórcza i nie da się temu zaprzeczyć. W przypadku biernych podmiotów ludzkich przechodzi bez echa. Działa na osoby wrażliwe i podatne na piękno otaczającego nas uniwersum. Wiem to z własnego doświadczenia. Czuję się zaszczycona, że to ja, niby niepozorna osóbka, doznałam objawienia i zostałam – może to nie jest odpowiednie słowo – obarczona owym brzemieniem i niosę je ze sobą przez życie. Takowe brzemię nie hańbi, a wręcz otwiera wrota duszy i staje otworem przed nowinkami z rozgrywającego się wokół nas spektaklu człowieczego życia. Mam w zwyczaju chwytać się wielu wątków jednocześnie, toteż zwracajcie mi uwagę, gdyby podobne sytuacje były aż nadto nieznośne. Postanowiłam dzielić się w Wami moimi przemyśleniami, by wyzbyć się tego brzydkiego nawyku! Otóż to! Roztkliwianiu się mówimy stanowcze nie! Taka dygresja odnośnie niewyżycia literackiego niezwykle pragmatycznej autorki. Przepraszam i wracam do tematu:)
 Pozwólcie, że cofniemy się nieco wstecz, jakieś sześć lat, może siedem, w porywach do ośmiu (dzięki, tato:). Kim ja wtedy byłam? Kim byliście Wy? Hmmm… Wydaje mi się, że kończyłam  szkołę podstawową. O ile się nie mylę, była to klasa I. Pierwsze zetknięcie z książką, dokładnie lekturą szkolną. Uszczuplając, był to „Kubuś Puchatek”. Tak! Wszyscy kochamy Kubusia! Głęboko wierzę, że i Wy mieliście szansę przeżyć dzieciństwo w objęciach tego wspaniałego niedźwiadka. Wierzę również, że nie raz mieliście okazję znaleźć się w jego wyimaginowanym świecie i przeżywać przygody, które nieodwracalnie zaszczepiły w Was chęć zdobycia kuli ziemskiej i nauczyły przebojowości, tak charakterystycznej u małych dzieci, dla których baśniowy świat jest jedną wielką zagadką i nieodkrytą skrzynią skarbów, kryjącą niekończące się złoża klejnotów, które wraz z wiekiem, niestety, tracą na blasku. Bo przecież, wskutek ciągłego noszenia, bądź przekładania, srebro, czy złoto traci swą naturalną, bajeczną barwę, która lśni i gotowa byłaby swym blaskiem oświecić nam najgłębszy i najciemniejszy tunel. Wobec takiego obrotu sprawy, możemy oczywiście owe surowce wyczyścić, ale czy choć w niewielkiej części zbliżymy je do ich pierwotnego stanu? Czy pozbawimy rys i śladów użytkowania? Oczywiście, że nie. Powiem Wam jednak coś ciekawego. Powyższe dobra materialne możemy bez problemu przyrównać do ludzi. Owszem, do zwykłych ludzi. Nas. Potencjalnych zjadaczy chleba. Czyż nie będzie rozsądnym wytłumaczenie, jakoby owe twory nabierały doświadczenia, wzbogacały swą egzystencję o nowe, nieznane dotąd cechy? Czy nie logiczne wydaje się, iż dziecko wskutek pielęgnowania ze strony rodziców i otoczenia, staje się ulepszoną wersją samego siebie? Staje się bogate w zasoby? To samo tyczy się dóbr materialnych. Każde używane dobro posiada głębokie, nieodkryte oblicze. Jest niczym niekończąca się studnia doświadczenia i przeżyć. Wskutek użytkowania, nabywa nowe zabrudzenia, nowe rysy, skazy. Ale nacechowane tylko i wyłącznie pozytywnie. Każdy defekt skrywa piękną historię. Nie zawsze jest ona piękna w suchej postaci, ale z pewnością pociągnęła za sobą wiele skutków, które kiedyś znajdą ujście w wodospadzie dobra i pomyślnej rekonwalescencji. Aby nieco przybliżyć Wam mój tok rozumowania podam najzwyklejszy przykład z życia wzięty. Przypomnijcie sobie jakikolwiek przedmiot w Waszym rodzinnym spichlerzu pamiątek. Pierścionek po prababci, wiekowy obraz, bądź imbryk do herbaty, wyraźnie nienadający się do użytku, a jednak zajmujący honorową pozycję w Waszych domach. Albo fotografie. Mogą to być nawet fotografie przodków, czy też fotografie zabytkowych obiektów, które w jakikolwiek sposób przypominają Wam o rodzinie, przyjemnych epizodach z życia. Czy zgodzicie się ze mną, że każdy z wymienionych wcześniej obiektów emanuje dziwną, aczkolwiek swoistą energią? Dlaczego odziedziczony przedmiot zawsze staracie się wyszczególnić i dlaczego zajmuje on tytularne miejsce w Waszym sercu? Odpowiedź jest nadal ta sama: historia. Każdy taki eksponat gromadzi w sobie przepiękną formę historii. Waszej historii. Identyfikujecie się z nią i staracie się odnaleźć w niej cząstkę siebie, jak wielu poświęceń by to nie wymagało. Jest to rzecz jak najbardziej normalna i poważana w społeczeństwie. Ale dlaczego o tym wspomniałam? Wbrew jakimkolwiek twierdzeniom, nie był to wynik mojego chaotycznego sposobu pokładu myśli, a wstęp do rozwinięcia przewodniego tematu. Czy to nie brzmi chaotycznie? Nic na to nie poradzę, nawyk jest silniejszy ode mnie J. Czy nie wydaje Wam się, że to uczucie znajduje również ostoję w… czym?... książkach? Tak! Właśnie do tego dążę. Każda książka, jakiegokolwiek nie byłaby gatunku posiada równie olbrzymi arsenał owego nienazwanego uczucia i przechodzi z pokolenia na pokolenie. Aleksander Hercen powiedział kiedyś: „Ginęły państwa, społeczeństwa, ple­miona i na­rody, a książka po­zos­ta­wała. Rośnie ona i roz­wi­ja się ra­zem z postępem ludzkości”. Odnoszę nieodparte wrażenie, iż książka nigdy nie zginie. Może niekoniecznie jej materialna postać, bardzo łatwo jest bowiem ją zniszczyć i nieodwracalnie poturbować, ale z pewnością płynące z niej nauki będą bezustannie żywe i bezkresne. To, co autor pragnął przekazać nam pisząc daną książkę nie jest tylko i wyłącznie jednoimiennym skojarzeniem, maksymą, morałem. Tyle, ile na świecie charakterów, tyle jest przekładów utworów poetyckich i ogólnych wrażeń po zapoznaniu się z daną historią. Można by zasugerować, jakoby nie wszystkie książki zasługują na miano wzorców, ale gdyby bliżej przyjrzeć się każdej z osobna, nawet na pozór wątła książka kryje w sobie to drugie dno. Nie każdemu jest dane je ujrzeć i zagłębić się w jego oparach, ale nie należy ustawać w poszukiwaniach i, bez względu na wszystko, dążyć do celu. Osobiście przyznaję, iż książki również kupuję. Nie opieram się tylko na pozycjach z biblioteki, gdyż nie zawsze są one wyposażone w pozycje przeze mnie adorowane. Niestety, zapachu książki nowej, a zużytej, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, nie ma co porównywać. Przoduje zdecydowanie ta druga, aczkolwiek, wskutek pożyczania i dzielenia się własnym zbiorami z innymi, łatwo można chociaż częściowo zbliżyć obie do siebie. Podzielę się z Wami moją sugestią, którą napotkałam ostatnio na pewnej stronie poświęconej książkom. Postanowiłam w każdej książce pozostawiać niewinną i anonimową wiadomość z zarysem refleksji, które zagościły w moim umyśle po zanurzeniu się w świat przedstawiony w danej pozycji. Może Wy również spróbujecie czegoś podobnego? Jest to z pewnością bardzo ciekawe i niezwykle motywujące. Po niedługim czasie, może ktoś inny dołączy do eksperymentu i przeobrazi się on w bardzo przyjemną formę komunikacji międzyludzkiej. Życzę powodzenia i liczę na Wasze relacje.
 Czego jeszcze możemy doszukiwać się w plikach wątłych, pożółkłych kartek, pokrytych czarnymi znaczkami, które ułożone w odpowiedni i zwarty sposób tworzą sensowny scenariusz i w kontakcie z bezkresnością ludzkiej wyobraźni przeobrażają się w istne apogeum możliwości ziemskich? Zastanówmy się nad tym, jak ważna jest w tym procesie zdolność marzeń. Jest to kolejny temat, obok którego nie sposób przejść obojętnie. Dodatkowy temat na wpis. Dam się ponieść, ponownie. Wracając do myśli przewodniej… Czymże byłoby czytanie bez udziału naszych komórek mózgowych odpowiedzialnych za marzenia, abstrakcyjne myślenie i zdolność postrzegania świata w różowych okularach? To byłoby coś… coś… strasznego! Nie mieści mi się to w głowie. Bylibyśmy niewolnikami tego świata. Nieco dobitnie powiedziane, ale zupełnie prawdziwe. Nic innego nie przychodzi mi do głowy, a mówią, że pierwsza myśl zawsze jest najlepsza. Zdaję się na łaskę i niełaskę mojego instynktu. Mam do Was jedno małe pytanko. Czy tylko ja żyję w wielu równoległych światach, niekoniecznie narzuconych przez autorów książek, ale ściśle nimi inspirowanych i prowadzę jednocześnie wiele żyć? Czy przed snem, bądź  w chwilach całkowitej ignorancji nie uciekacie w myślach do świata wytworzonego w Waszym umyśle i nie poddajecie się wirowi „realistycznych inaczej” równoległych światów? Nie wierzę, że tylko ja jestem tak pokręcona. Ślepo wierzę, że jestem jedyna w swoim rodzaju i nigdzie nie ma kopii, bądź wadliwej, czy też ulepszonej wersji mnie i żyję tylko i wyłącznie na własny rachunek, ale doskonale wiem, że chwile zatracenia i tzw. „odpłynięcia” miewa każdy potencjalny przedstawiciel rasy ludzkiej. Nie da się tego ukryć i w żaden sposób temu zaprzeczyć. Nawet nie próbujcie. Dla ludzi młodych jest to forma ucieczki i formowania idealnych scenariuszy miłosnych, związanych z przyszłością i wkroczeniem w dorosłość. Z kolei, dla tych, już doświadczonych na arenie życia, może to być ucieczka od trosk dnia codziennego i sposób na chandrę związaną z macierzyństwem, czy też przemijającą młodością. Jest to niezawodna forma relaksu, powstająca tylko dla nas i u nas. Nic i nikt nie jest w stanie nas jej pozbawić jak i zmusić do usunięcia. Nie posiada limitów. Jest nieprzebrana. Też uważacie, że to niezwykle piękne i pobudzające do życia? Wątpię, że jest inaczej. Nie bez powodu mówi się, że książka pod każdym względem przewyższa ekranizację filmową, czy serialową. Kino akcji, nawet to najbardziej ekstremalne posiada limit efektów specjalnych i wyznaczony zakres elementów fantastycznych. Z książką nie ma tego problemu. Dlatego też, przy okazji, zalecam najpierw przeczytać książkę, a dopiero potem zabrać się za film.
 Książki, książki, książki wszędzie książki… Posiadacie w Swoich domostwach jakiekolwiek zbiory literatury? Z chęcią zapoznam się z Waszymi upodobaniami  literackimi. O gustach się nie dyskutuje, ale zaprezentować się od strony całkowicie anonimowej, obejmującej tylko owy zakres, nie zaszkodzi. Chciałabym, aby dzisiejsze dzieci, młodzież i młodzi dorośli dorastali w dobie książek. Chciałabym również, by urządzenia elektroniczne zaprzestały inwazji i nie bezcześciły rozumów podatnych na złamania. Czyż to nie ironiczne? Niewyżyta literacko nastolatka sugeruje, by elektronika nie szła do przodu, a powróciły czasy papierowych form rozrywki, by dzieci i młodzież czytały książki oraz, by cały świat powrócił do czasów sprzed kilkudziesięciu lat. Próbuje zreformować świat, też coś… Nie. Nie zgadzam się. Ja tylko usiłuję znaleźć ludzi podobnych do mnie. Usiłuję dotrzeć do nich i dzielić z nimi swoje pasje. Chcę zobaczyć, ilu ludzi myśli podobnie jak ja. Jest to ekscytujące i bardzo budujące. Jak postrzegacie dzisiejszy system wartości młodzieży? Jaki jest Wasz stosunek do książek? Czy zaszczepiliście w Waszych pociechach zamiłowanie do czytania, bądź macie to w planach? Podzielcie się Swoimi refleksjami. Jestem otwarta na wszelkie komentarze i wolne przemyślenia. A może są historie, które wywarły na Was ogromne wrażenie i chcecie podzielić się kilkoma tytułami z innymi? Wypiszcie je, a z pewnością i ja, w niedługim czasie, przyłączę się do rozważań. Życzę wielu miłych chwil podczas czytania i przeżycia ogromu fascynujących przygód. Zdobywajcie nowe doświadczenia i bądźcie otwarci na wszelkiego rodzaju literaturę. Pamiętajcie: KTO CZYTA, NIE BŁĄDZI. :) 




sobota, 25 kwietnia 2015

Abda to ja :)

 Witam wszystkich! 

Nazywam się... Mój pseudonim to Abda. Niniejszy blog został założony ze względu na moje niewyżycie literackie, jak ja to nazywam. Kocham pisać, ale nie ma wokół mnie osób, które podzielałyby ze mną tę miłość i rozumiały moje aspiracje. Doceniać, owszem, doceniają, ale nie są w stanie zdziałać niczego ponad to. Mam naście lat. Jedyne, co robię, by w jakiś sposób dać upust mojej inwencji twórczej, to piszę rozprawki na lekcje języka polskiego. Tak, wiem, coś wspaniałego ;)
Mam tylko nadzieję, że mój zapał nie okaże się być chwilowym i daremnym, bo z reguły szybko rezygnuję z jakichkolwiek form aktywności internetowej. Wierzę, że tym razem będzie inaczej. Jeżeli tylko komuś spodoba się to, co piszę - będę bardzo zadowolona. Liczę na Waszą aktywność i pomoc.
Od razy uprzedzam, iż nie będzie to fotoblog, blog z opowiadaniem albo też blog o określonej tematyce. Najgorsze, co może zdarzyć się autorowi jakiegokolwiek bloga, to zaszufladkowanie i przypięcie łatki. Ja wyznaję wolność słowa w każdej dziedzinie, toteż będę chwytać się wielu tematów i zamierzam uraczyć Was przemyśleniami i refleksjami, które nawiedzają mój umysł i rozrastają się do potężnych, aczkolwiek dających się poskromić, pomysłów na napisanie pracy. Wszystko, co siedzi w mojej głowie, przelewam na papier i oddaję w Wasze ręce. Liczę na pełne zaangażowanie z Waszej, jak i z mojej strony ;) Dziękuję za uwagę!